Scjentyzm

Lubię sobie od czasu do czasu poczytać teksty Mariusza Agnosiewicza, redaktora naczelnego „Racjonalisty”. Szczególnie te o tzw. postmodernizmie. Jego poglądy na naukę są równie „urocze” jak poglądy Balcerowicza na ekonomię. Dlatego z chęcią zabrałem się do lektury jednej z nowszych publikacji szefa „Racjonalisty” pt. „Infekcja postmodernistyczna nauk społecznych”. Początkowo chciałem napisać kolejną polemikę z poglądami Agnosiewicza, ale doszedłem do wniosku, że tekst ten jest tak pięknym okazem twardego scjentyzmu, że lepiej dać jego „zwiastun” w postaci kilku fragmentów i krótkich komentarzy do nich, niż próbować bawić się w jakąś dyskusję na serio (pogrubione fragmenty to urywki z tekstu Agnosiewicza)⃰.

„Nauki społeczne i humanistyczne w obecnej postaci to coś więcej niż pseudonauka, ale coś mniej niż nauka. Nie jest to deprecjonowanie, lecz przekonanie, że są one wciąż na etapie przednaukowym swego rozwoju”.

I co tu myśleć o takich biedakach jak np. Marcin Zaród, który przerzucił się z fizyki na socjologię. Upadek? Szaleństwo? A może poświęcenie, ponieważ Zaród porzucił prawdziwą naukę, aby wspomóc jeszcze-nie-naukę na drodze jej (jedynie słusznego) rozwoju?

„Nauki społeczne systematycznie wzbogacają się o nowe metody badawcze. Zostaną one w pełni rozwinięte, kiedy opanowana zostanie powojenna infekcja postmodernistyczna nauk społecznych i humanistycznych”.

Kiedy Agnosiewicz pisze o „postmodernizmie”, to musisz pamiętać, droga czytelniczko, że chodzi mu o wszystkie te nurty humanistyczne, których nie potrafi zrozumieć (zob. tutaj). Mówiąc inaczej, definicja postmodernizmu przedstawia się w tym wypadku mniej więcej tak: „to, czego Agnosiewicz nie rozumie”.

„Nasuwa się jednak zasadnicza wątpliwość: na ile postmodernizm, czyli powojenne upośledzenie nauk społecznych jest efektem ich samoograniczenia a na ile przejawem nowego wcielenia inżynierii społecznej. Warto śledzić, które kraje i z jaką dynamiką zapadały na chorobę postmodernistyczną i jak przebiega proces zdrowienia w poszczególnych krajach”.

Ta metaforyka choroby jest doprawdy piękna. Ci nie-naukowi-humaniści-i-socjologowie mogliby niejedno powiedzieć na temat używania jej w celu symbolicznego wykluczenia z dyskusji pewnych grup społecznych.

„Franz Boas, niemiecki Żyd, uważany jest za ojca nowoczesnej amerykańskiej antropologii (przypomnijmy tutaj na jak wysokim naukowo poziomie stała przedwojenna europejska antropologia kulturowa — u Bronisława Malinowskiego). Naziści palili jego ksiązki, gdyż polemizował z ich koncepcjami rasistowskimi — na gruncie naukowym. Uczennice Boasa: Ruth Benedict oraz Margaret Mead wyprowadziły już antropologię poza naukowe ramy, ku postmodernizmowi”.

„Opanowanie infekcji postmodernistycznej nauk społecznych musi zaowocować odrodzeniem się przerwanego nazizmem procesu unaukowienia humanistyki i nauk społecznych”.

Agnosiewicz nie przyrównuje co prawda postmodernizmu do nazizmu, ale potraktowanie tych dwóch zjawisk jako głównych przyczyn domniemanej zapaści nauk społecznych i humanistyki jest, przyznacie, dosyć oryginalnym pomysłem.

Wszystkie zacytowane fragmenty mogą się wydawać zabawne, ale jest dosyć smutne, że wizja nauki propagowana przez Agnosiewicza prawdopodobnie ma wciąż większą siłę przebicia niż ta, którą proponują Abriszewski, Bińczyk, Derra, Nowak, Wróblewski czy Zaród.

⃰Tak, wiem, wielokrotnie krytykowałem wyciąganie pojedynczych zdań z kontekstu. Jednakże, tak jak napisałem, nie chcę w tej notce na serio polemizować z tezami Agnosiewicza, a jedynie dać „zwiastun” jego artykułu. Poza tym te poglądy, które mnie w jego tekście interesują (tj. dotyczące postmodernizmu i nauk społecznych), są zazwyczaj przedstawiane przez naczelnego „Racjonalisty” w dwóch, trzech zdaniach, nie otacza ich jakiś szerszy kontekst, który rzucałby na nie więcej światła.

TSM

2 komentarze

  1. To już nawet śmieszne nie jest… kiedyś bardzo ceniłem portal Racjonalista, jako źródło stosunkowo konkretnych i wiarygodnych merytorycznie tekstów naukowych, szybko jednak zniechęciło mnie spostrzeżenie, iż znaczna część zamieszczanych tam prac ma charakter ideologiczny. Proszę zauważyć, jak z każdego (również cytowanego) tekstu Agnosiewicza przebija uporczywy antyklerykalizm, błędnie utożsamiany z ateizmem. Przy każdej okazji Racjonalista uprawia ideologiczną partyzantkę, wplatając pomiędzy neutrino a genetykę jakieś aroganckie inwektywy pod adresem imć Boga, najczęściej zaś nie wykracza poza oczywistą i nie wymagającą wielkiego intelektu krytykę religii jako instytucji. Nie jestem Chrześcijaninem, więc nikt tu nie obraża moich uczuć religijnych – tu się obraża mój intelekt. W jednym worku (nazwijmy to technicznie „akapitem”) władowani są postmoderniści z całą rewią rozmaitych grup światopoglądowych. Zresztą, przytoczmy ten fragment:

    „Postmoderniści widzą w nazizmie bękarta Oświecenia. Katolicy widzą w nim demoniczną siłę neopogaństwa germańskiego…”

    Ciekawe, zaiste, skąd pan Agnosiewicz bierze powyższe informacje, tak konkretne i rzetelne.
    Ja, jako osoba nie patrząca na świat oczami owych postmodernistów i katolików, gotów jestem wierzyć, że w istocie tak jest, tymczasem w tekście nie wskazuje na to nic poza ogólnikami. To trąci demagogią, jaka nie przystoi zdeklarowanemu racjonaliście.
    Dlatego też proponowałbym Autorowi wpisu, aby polemika jednak się pojawiła – Agnosiewicz nie powinien mamić bezkarnie, dobrze byłoby natomiast, aby trafił na dobrego adwersarza. Pozdrawiam.

    • Obawiam się, że ta polemika sprowadziłaby się do dwóch oczywistych zarzutów. Agnosiewicz pisze o postmodernizmie, a nie stara się nawet wytłumaczyć, czym on jest. Agnosiewicz wymądrza się na temat nauki, a zupełnie pomija dokonania STS-owców na tym polu.

Dodaj komentarz