Jak nie recenzować filmów – przypadek Jacka Szczerby i Magdaleny Żakowskiej

Harry-Potter-and-The-Deathly-Hallows-Part-2-Poster

Udało mi się odnaleźć w Internecie jedną z najbardziej kuriozalnych recenzji filmowych, jakie miałem okazję zobaczyć bądź przeczytać. Chodzi o video-recenzję Harry’ego Pottera i Insygniów Śmierci cz. II, której autorami są Jacek Szczerba i Magdalena Żakowska. Tak, to coś jest na stronie Wyborczej reklamowane jako recenzja Harry’ego Pottera.

Zaczyna się od… deklaracji Szczerby i Żakowskiej, że nie widzieli ostatniej części przygód o Potterze (ani nie czytali książkowego oryginału). Szczerba dodaje, że nawet gdyby miał okazję zobaczyć, to i tak by tego nie zrobił. Świetny początek recenzji, prawda? Dalej jest tylko lepiej.

Szczerba stwierdza, że Ralph Fiennes, który gra rolę głównego złego (jak powiada pan znawca: „Voldemorta czy jak mu tam” – od kiedy popisywanie się ignorancją jest cnotą recenzenta?), nie potrafi wywołać w nim strachu. Nie tylko w tym filmie, ale tak w ogóle. Żakowska nieśmiało dodaje, że Fiennes był całkiem straszny w „Liście Schindlera”, na co Szczerba odpowiada coś w rodzaju „a taaa nooo hmmm autentyczna tam eee noo szaleniec hmm”. Można by tu wymienić jeszcze parę filmów, no ale pana Szczerby aktor nie straszy, i nic z tym zrobić się nie da. Dalej rozmowa schodzi na nos Fiennesa. Szczerba informuje Żakowską, że Voldemort nie ma nosa, na co ta radośnie odpowiada, że pewnie dlatego nie obejrzy filmu o Potterze, bo nie wolno zabierać nosa takiemu ładnemu aktorowi. To jest ten moment recenzji, w którym schodzimy w rejony Galii.

Potem mamy standardowy motyw w tego typu recenzjach, czyli krótką refleksję na temat tego, ile kasy na filmach o Potterze zbili ich twórcy. Niczego to nie wnosi do naszej wiedzy o samym filmie, ale o czymś gadać trzeba, prawda? Swoją drogą, zastanawiam się, czy recenzenci pokroju Szczerby na pewno wiedzą, jak takie zarabianie dokładnie działa. Czy zdają sobie sprawę z tego, że gdy film zarobił miliard dolarów, to tak naprawdę końcowy zysk (po odjęciu kosztów produkcji, wydatków na promocję, części pieniędzy, które idą do kin itd.) jest o wieeeele mniejszy? Gadanie Szczerby o miliardowych zyskach Pottera rodzi we mnie podejrzenia, że po prostu rzuca sobie liczbami.

Najlepsze zostało jednak na koniec. Otóż Szczerba, powołując się na rozmowę z „ludźmi, który czytali książkę”, zdradza zakończenie Harry’ego Pottera! Tak, tak, dobrze czytacie, Szczerba w swojej recenzji spoileruje film, którego nawet nie raczył obejrzeć. Doprawdy, rzadka umiejętność.

Jak podsumować taką „recenzję”? Powiem szczerze, że nie chce mi się nawet wymyślać jakichś złośliwości, po prostu zapraszam do obejrzenia recenzji Szczerby i Żakowskiej.

TSM

3 komentarze

  1. A ja myślałem, że nic mnie już we współczesnych mediach nie zaskoczy!

    Jednak brakuje mi tu (w tekście) jakiejś konkluzji. Skoro „teksty w użyciu”, i skoro Autor z takim zaangażowaniem
    wyławia z odmętów sieci ten karykaturalny przykład medialnej głupoty, to może warto byłoby wysunąć
    jakieś wnioski, ukazać groźne symptomy, wreszcie spróbować wskazać remedium inne niż te okrutne metody,
    jakie przychodzą na myśl (niewyedukowane darmozjady lenią się na wizji, a autostrady się same nie wybudują…).

    Ciekawe, że czytając regularnie tego bloga, zauważam pewną zbieżność naszych zapatrywań na aktualne sprawy,
    a jednak sam robię wszystko, by nie być aktualnym, to znaczy wykopuję z lamusa dziewiętnastowieczny
    szpargał, zachwycam się nim, piszę o nim, po czym idę spać z czystym sumieniem, bo nie poświęciłem ani
    chwili tej ordynarnej i budzącej niesmak współczesności. Może to już eskapizm.

Dodaj komentarz