Wybaczcie, raz jeszcze wracam do tematu poprawności politycznej. Ostatnio często czytam komentarze na filmwebie, a tam aż roi się do tropicieli tej „ideologii”. Ale tym razem moja notka jest o tyle nietypowa, że mam zamiar pochwalić i polecić wpis z innego bloga. Mam na myśli zwierza popkulturalnego i jego tekst o „białych Oscarach”.
O co chodzi z tymi „białymi Oscarami?”. Otóż niektóre osoby, wśród nich Spike Lee, zauważały z oburzeniem, że drugi raz z rzędu w kategoriach aktorskich zostali nominowani sami biali aktorzy i białe aktorki. Jako że co roku jest 20 miejsc do obsadzenia w kategoriach aktorskich, łatwo policzyć, że na 40 miejsc wszystkie przypadły białym ludziom.
Pewnie domyślacie się, jakie są komentarze na filmwebie. 99% to atak na Spike’a Lee i ludzi, którzy podzielają jego niezadowolenie. „Żałosne po prostu, za każdym razem jak nie ma czarnuchów w odpowiedniej ilości to płaczą na portalach społecznościowych, że biali są be” – pisze jeden z komentatorów. Inny dodaje – „Jaka rasa takie aktorstwo:) jak nie potrafią grać to niech nie płaczą albo niech stworzą sobie osobne nagrody. Najgorsze jest to, że w przyszłym roku jakiś biały nie dostanie nominacji albo nawet i oscara tylko po to, żeby zadowolić tych głupich murzynów. Murzynom już się całkiem w ich pustych łbach poprzewracało”.
Swoją drogą gratuluję filmwebowym moderatorom – i ile tacy tam są.
Nie wszystkie komentarze są tak agresywne, ale niestety zdecydowana większość idzie w tym kierunku. Na innych portalach nie jest dużo lepiej. W tym zalewie ignorancji tekst zwierza popkulturowego jest perełką, ponieważ zwierz zręcznie zbija 10 najczęstszych argumentów zwolenników tezy, że czarnoskórym poprzewracało się w głowach. Po szczegóły zapraszam was do zalinkowanego tekstu, tutaj zacytuję dwa wyjątkowo trafne fragmenty:
Zastanówmy się dlaczego przyznanie nagrody białemu aktorowi uznajemy za całkowicie politycznie neutralne a przyznanie nagrody komukolwiek z mniejszości – za przejaw wyrównywania szans. To sposób myślenia który tak bardzo w nas wrasta, że nawet nie zastanawiamy się jak nierówno traktujemy wszystkich zaangażowanych. Podczas kiedy nagrodzony biały aktor zwykle jest wart swojej nagrody, w przypadku czarnoskórego wiele osób byłoby skłonnych krzyczeć o przejawie nadmiernej poprawności.
Zwierz ma rację. Zresztą sam już o tym pisałem przy innych okazjach. Niezmiennie zastanawia mnie przezroczystość białości. Wszyscy ci tropiciele poprawności politycznej są przekonani, że jeśli biały aktor dostanie jakąś nagrodę albo rolę, to na pewno dzieje się tak tylko i wyłącznie z powodu jego talentu. Kiedy coś takiego spotka aktora czarnoskórego, od razu pojawia się domniemanie: Aha, pewnie wpływ poprawności politycznej. To dziwne, że filmwebowa społeczność, która lubuje się w wyszukiwaniu spisków studiów filmowych, tak łatwo kupuje tezę, że biali aktorzy zostali nominowani, bo po prostu dwa lata z rzędu byli lepsi od wszystkich innych ras. Że biała dominacja nie ma niczego wspólnego z promocją poszczególnych filmów i aktorów, ze składem osobowym Akademii, z brakiem odpowiedniej reprezentacji mniejszości etnicznych w głównych rolach.
Nie, oni dostrzegają polityczne podłoże tylko w protestach Spike’a Lee, a nie w systemie funkcjonowania hollywoodzkiej branży filmowej. I od razu dopowiadają sobie, że Lee chce, aby z góry przyznawać czarnoskórym nominacje bez względu na jakość ich gry aktorskiej. Oczywiście, Lee niczego takiego nie postuluje. Twierdzi jedynie, że to dziwne, iż na 40 miejsc nie znalazło się ani jedno dla Afroamerykanów. Latynosów czy Azjatów. I ma rację – to jest dziwne. Ale jak widać, dla niektórych to jest po prostu naturalne. I tu drugi cytat z blogu zwierza:
Założenie że zastany obraz rzeczywistości jest sprawiedliwy zwykle pomaga uporządkować świat ale nie zmienia to faktu, że jest daleki od prawdy.
Cóż, śmiem twierdzić, że taka postawa jest bardzo naiwna. I raz jeszcze polecam tekst zwierza popkulturalnego.