Obrońcy rozumu

nauka

Z zainteresowaniem czytam artykuły ludzi, którzy stają w obronie nauki (chodzi mi tu głównie o nauki ścisłe). W wielu kwestiach zgadzam się z nimi. Tak jak i oni uważam, że dziedziny zaliczane do hard science są wielkim osiągnięciem ludzkiej myśli. Sądzę też, że jeśli za kryterium wiarygodności przyjmiemy zdolność do przewidywania i kontrolowania zjawisk przyrodniczych, a także umiejętność do łączenia w spójną całość różnych strzępów informacji, to nauka jest najprawdopodobniej najbardziej wiarygodnym narzędziem poznawania świata, jakim dysponuje człowiek. Obrońcom nauki taka argumentacja wydaje się jednak często niewystarczająca. Przyznanie naukom ścisłym prymatu w dziedzinie „przewidywania i kontrolowania” tzw. natury jest według części z nich zbyt małym komplementem. Dlatego zaczynają przedstawiać się nie tylko jako obrońcy nauki, ale także jako obrońcy rozumu i racjonalności. W Polsce mamy co najmniej dwa środowiska, które występują w takiej roli. Jednym jest Klub Sceptyków Polskich, w którego radzie naukowej zasiada m. in. Tomasz Witkowski prowadzący bloga o wiele mówiące nazwie „W obronie rozumu”. Drugim jest portal racjonalista.pl.

O ile nie mam nic przeciwko obrońcom nauki, to obrońcy rozumu i racjonalności budzą już mój sceptycyzm. Dlaczego? Między innymi z powodu tego, ze zarówno „rozum”, jak i „racjonalność” są bardzo skomplikowanymi pojęciami filozoficznymi o długiej historii, których nie da się tak po prostu utożsamić z nauką. Ba, niektórzy filozofowie mówili nawet z pewną pogardą, że nauka jest wytworem nie rozumu, lecz jedynie jego gorszego krewnego: „rozumu instrumentalnego”. Ci, którzy mienią się reprezentantami rozumu i racjonalności, rzadko kiedy zadają sobie trud, aby ustosunkować się do tego rodzaju kontrowersji filozoficznych. Efekt jest taki, że zazwyczaj przyjmują bardzo uproszczone równanie: im bardziej ktoś ceni naukę, tym bardziej ceni rozum; im więcej ktoś wysuwa wątpliwości pod adresem roszczeń nauki, tym bardziej wątpi w rozum.

Dlaczego jednak obrońcy nauki sięgają po tak niejednoznaczne i mgliste pojęcia jak „rozum” i „racjonalność”? Wydawać by się mogło, że kto jak kto, ale ci, którzy tak mocno wspierają naukowość, powinni unikać używania tego typu rozmytych pojęć. Moja teza jest taka, że używają oni tych terminów, ponieważ pokusa użycia silnego retorycznie narzędzia, jakim jest pojęcie „rozumu/racjonalności”, jest silniejsza niż dbałość o terminologiczną precyzję. Choć bowiem „rozum” i „racjonalność” są pojęciami wysoce skomplikowanymi, to jednak każdy z nas intuicyjnie rozpoznaje, że reprezentują one coś naprawdę wzniosłego i godnego najwyższego szacunku. Bycie człowiekiem rozumnym albo racjonalnym, to coś więcej niż tylko wspieranie nauki i umiejętność posługiwania się naukowymi narzędziami. Człowiek rozumny potrafi się wypowiedzieć w sposób sensowny także na tematy, nazwijmy to ogólnie, moralne i społeczne. Analogicznie, osoba nieracjonalna, to nie tylko osoba, która nie ceni nauki i nie zna się na niej, ale także taka, której poglądy na moralność i społeczeństwo są wysoce podejrzane. Moje nieładne podejrzenie jest zatem takie, że gdy obrońcy nauki zaczynają się mienić dodatkowo obrońcami rozumu bądź racjonalności, to chcą tak naprawdę powiedzieć nam, iż nauka i ludzie ją reprezentujący mają szczególnie uprzywilejowaną pozycję nie tylko na obszarze samej nauki, ale także tam, gdzie dyskutuje się o kwestiach związanych z moralnością i społeczeństwem.

Świetnym przykładem takiego dobrego samopoczucia obrońców nauki jest artykuł Stevena Pinkera. Kanadyjski psycholog dowodzi, że największe osiągnięcia moralne ludzkości powstały dzięki rozwojowi naukowemu: „światopogląd, który kieruje dzisiaj wartościami moralnymi i duchowymi wykształconego człowieka, jest światopoglądem danym nam przez naukę”. Oczywiście, nie ma powodów, aby zupełnie odgraniczać rozwój naukowy i moralność, ale Pinker idzie dalej, dopatrując się między tymi dwoma obszarami silnych, nierozerwalnych związków. Ale, co ciekawe, związki te istnieją tylko w tych przypadkach, gdy można udowodnić dobry wpływ nauki na moralność. Tam, gdzie nauka miała podejrzane z etycznego punktu widzenia konsekwencje, związek ten nagle staje się bardziej luźny i Pinker zrzuca winę na nieodpowiedzialnych ludzi, którzy nadużywali autorytetu nauki do swoich celów albo wręcz uprawiali pseudonaukę .

Co więcej, autor książki „Jak działa umysł” jest tak bardzo przekonany, że jego naukowość stawia go w roli reprezentanta jakiejś wyższej wartości, iż bez skrępowania radzi humanistom, w jakim kierunku powinny pójść ich badania. Humanistyka bowiem, według Pinkera, strasznie pobłądziła. Jak pisze:  „Humanistyka jeszcze nie pozbierała się z katastrofy postmodernizmu, z jego wyzywającym obskurantyzmem, dogmatycznym relatywizmem i duszącą poprawnością polityczną”.

O tym, jak mało sensu ma posługiwanie się kategorią „postmodernizmu”, pisałem w jednym z poprzednich postów. Wspominałem tam też o tym, jak nieumiejętne posługiwanie się nią, zwiodło na manowce naczelnego portalu racjonalista.pl. Moim zdaniem tego rodzaju błędy czy też retoryczne nadużycia (od których, powiedzmy to szczerze, nikt z nas nie jest wolny) wynikają w pewnym stopniu z tego, że kiedy wyobrażamy sobie, iż bronimy czegoś tak wielkiego i wspaniałego jak rozum, to zaczynamy się trochę mniej przejmować takimi drobnostkami jak np. rzetelność. Dlatego wolałbym, żeby obrońcy nauki byli obrońcami wartości mniejszych (jak właśnie rzetelność, skrupulatność, otwartość na opinie innych, w czym są przecież z reguły bardzo dobrzy – mówię to bez ironii), a mniej skupiali się na przemawianiu w imieniu rozumu.

TSM

3 komentarze

  1. To fakt,obrońcy Nauki i Racjonaliści bywają po prostu równie dogmatyczni, jak „religianci” z drugiej strony barykady – vide Dawkins czy inni wojujący ateistyczni racjonaliści. Wizja świata, którą proponują, dla mnie jest do przyjęcia jedynie relatywnie – mieszkając w Polsce, słuchając abp-a Michalika, szukając dla dziecka przedszkola bez religii itd. – jestem wojującym ateistą. To jest dziedzictwo Oświecenia. O wiele sensowniejsze wydaje mi się dziedzictwo Romantyzmu, które bardzo wyraziście i boleśnie uświadamia sobie alienującą moc Rozumu i dlatego głosi konieczność powtórnego „zaczarowania świata”

Dodaj komentarz