Czytajcie Bermana!

W polskich dyskusjach o nowoczesności książka Marshalla Bermana Wszystko, co stałe rozpływa się w powietrzu. Rzecz o doświadczeniu nowoczesności (przeł. M. Szuster, Kraków 2006) raczej się nie pojawia, a szkoda, bo mogłaby wnieść trochę fermentu w spetryfikowane już nieco podziały na nowoczesność i jej następne fazy: drugą, płynną, ultranowoczesność czy ponowoczesność. Z książki Bermana jasno wynika, że płynną nowoczesność była od samych swych początków, nie miałby więc racji Zygmunt Bauman mówiący w całej serii swoich książek, że upłynniamy się dopiero teraz, natomiast wcześniej w nowoczesność wpisane były mechanizmy i pragnienia stałości. Tak mówił o tym w wywiadzie z Obirkiem

[…] skłonny jestem ostatnio machnąć ręką na termin „ponowoczesność”. Wolę posługiwać się terminem „miękkiej” lub „płynnej” nowoczesności. Jako że sam to pojęcie ukułem, żywię – płonną zapewne – nadzieję, że tym razem się uda; że będzie ono używane w sensie, jaki wyłuszczyłem w książce pod tymże tytułem, w jakiej to pojęcie wprowadziłem). To drugie – to właśnie jest społeczeństwo wedle reguł nowoczesnych zbudowane (i wciąż na nowo się przebudowujące, wciąż w remoncie, wciąż pełne rozkopów…) – ale wolne od (czy „odarte z”, jak kto woli) właściwych dawniej nowoczesności iluzji – że mianowicie kiedyś wiechę na dachu się zawiesi, że przyjdzie chwila, gdy niczego już nie trzeba będzie przerabiać, i że niewygody i utrapienia z nieustanną przeróbką związane pójdą w zapomnienie. Społeczeństwo bez „planu generalnego” i „kwatery głównej” nad wykonaniem planu czuwającej.

Od „stałej” nowoczesności „płynna” różniłaby się więc tym, że pozbawiona jest nadziei na jakąkolwiek stałość. Gdy czyta się Marksa i Baudelaire’a (dwóch, obok Goethego, bohaterów Rzeczy o doświadczeniu nowoczesności) przez pryzmat książki Bermana, dość wyraźnie widzi się problematyczność tej opozycji. Ani bowiem pierwsza nowoczesność nie była tak twarda, ani druga nie jest tak płynna, jak się wydaje Baumanowi. Już przecież u Baudelaire’a (bynajmniej nie wyjątkowego w tej kwestii!) znajdziemy powiązanie nowoczesności z metaforą płynu:

Musimy wreszcie zauważyć – pisze Berman – że Baudelaire używa kategorii płynności […] i lotności […] jako symboli specyfiki życia nowoczesnego. Płynność i eteryczność staną się podstawowymi jakościami w sztuce świadomie modernistycznej: w architekturze, malarstwie, wzornictwie, muzyce i literaturze, które narodzą się pod koniec XIX wieku. Napotkamy je także w refleksji najgłębszych myślicieli moralnych i społecznych generacji Baudelaire’a i następnych pokoleń (Marksa, Kierkegaarda, Dostojewskiego, Nietzschego), dla których podstawowym faktem życia nowoczesnego jest – by użyć słów z Manifestu komunistycznego – fakt ten oto, że »wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu«” (Berman 2006: 189)

Ale i również „płynna” – ta nasza – nowoczesność wcale nie jest, jak wynikałoby to ze słów Baumana, pozbawiona tęsknot za projektami, które by ową płynność jakoś ustaliły. Mówimy dziś goodbye Mr Postmodernism językiem coraz dyskursywnie mocniejszej późnej lewicy – tej spod znaku Jamesona, Agambena czy Žižka – która bardzo trafnie, moim zdaniem, pokazuje, że postmodernistyczne wieści o kresie wielkich narracji przeciwnie do tego, co sądził np. Lyotard nie są czymś ani poznawczo adekwatnym, ani etycznie dobrym. Przeciwnie: wyrzucając wielkie narracje za burtę naszych dyskursów, lądujemy w świecie bez metajęzyka, pozwalając się opisywać tym całościom, które bynajmniej z wielkich narracji nie zrezygnowały, np. kapitalizmowi.

Paweł Bohuszewicz

5 komentarzy

  1. „Płynność” widać dzisiaj w wielu sferach kultury. Czasami pojawia się dosłownie. Moją uwagę zwróciła przed chwilą funkcja tak zwanych „płynnych przejść między piosenkami”, którą można włączyć na Spotify (jest to płynność jednego z typów). Jest jeszcze płynność zbudowana jak fuga: „nie chcesz słuchać jednego kawałka do końca? włącz w tle następny”. Widzę w tym ideologię „płynności”.
    Poza tym zdjęcia architektury na stronie Amazing Structural & Civil Engineering też zwracają uwagę pewną „płynnością”, będąc właśnie czymś w rodzaju architektonicznych „wielkich narracji”, które widać w wielu kulturach na całym świecie.
    .

  2. Swoją droga ta teza Lyotarda o końcu wielkich narracji wydaje się z dzisiejszej perspektywy „lekko” naciągana. Wiele wskazuje na to, że kapitalizm (często w wydaniu ultrakapitalizmu) jest największą narracją w dziejach świata. W sprzeciwie wobec tezy Lyotarda nie chodzi więc tylko o to, na co zwraca uwagę Paweł – że bez wielkich narracji lądujemy w świecie bez metajęzyka. Rzecz także w tym, że najzwyczajniej w świecie ta teza wydaje się nieadekwatna w stosunku do tego, co współcześnie obserwujemy.

    • Tomek, chodziło mi właśnie o tę nieadekwatność, która z dzisiejszej perspektywy jest aż nadto widoczna, ale i o jakby „nieopłacalność” braku wielkiej narracji. Jak jej nie będziesz miał, to wcześniej czy później ktoś inny opisze Twoje poszatkowanie.
      Łukasz, “nie chcesz słuchać jednego kawałka do końca? włącz w tle następny” – to już jest faza, której nie ogarniam:)

      • Też tego nie ogarniam, a już z pewnością temu nie hołduję.
        Tak na marginesie internetowe medium wymusza w pewnym sensie taki sposób odbioru treści: większość włącza „coś”, ale ze względu na to, że to „coś” zmusza ich do czekania, włącza już coś „nowego”. Niezdolność do czekania jest chyba bardzo charakterystycznym znakiem tych czasów. Ludzie potrzebują czuć „początek czegoś nowego” zanim skończy się „stare”. Dlatego porównałem funkcję na Spotify z fugą.
        Zgodzę się z twierdzeniem, że „kapitalizm jest największą narracją w dziejach świata”. Sam fakt, że telewizja jako „wielkie” medium kapitalizmu serwuje non stop opowiadania o kupowaniu (reklama reklamuje reklamę), telewizję o telewizji (program informacyjny reklamuje program informacyjny), muzykę o muzyce i filmy o filmach (nawet internet zaczął ostatnio opowiadać tylko o samym sobie…), tylko potwierdza obecność „metajęzyka” w naszych czasach. Jeśli bez metajęzyka nie ma wielkich narracji, a metajęzyk (jak widać) jest w kulturze tych czasów nadal obecny, to znaczy, że są to czasy wielkich narracji…

Dodaj komentarz