Wolność, czyli co dokładnie?

W maju w Instytucie Filozofii UMK pojawił się z gościnnym wykładem Quentin Skinner (video z wykładu poniżej), jeden z najwybitniejszych współczesnych filozofów polityki. Na marginesie zaznaczę, że z tej okazji została wydana w Toruniu książka poświęcona filozofii Skinnera pod redakcją Janusza Grygieńcia (miałem przyjemność przetłumaczyć na potrzeby książki jeden tekst Skinnera oraz napisać artykuł o jego teorii interpretacji).

Wracając zaś do samego wykładu, Skinner mówił w Toruniu o wolności. Mówił mądrze. Tak jak każdy filozof zdaje on sobie sprawę z tego, że wolność jest skomplikowanym pojęciem, które wcale nie jest takie jednoznaczne, jak mogłoby się wydawać. Tego typu refleksja jest niewątpliwie potrzebna, ponieważ w dyskursie publicznym wolność coraz częściej traktuje się jako etykietkę bądź hasło reklamowe. Wielu polityków, dziennikarzy, ekonomistów czy nawet tzw. coachów lubi podkreślać, jak bardzo są za wolnością, aczkolwiek zazwyczaj nie palą się oni do wyjaśnienia, co to dokładnie oznacza.

Oczywiście, w niektórych kontekstach znaczenie słowa „wolność” jest jasne. Gdy upominamy się o to, żeby jakiś więzień polityczny został uwolniony, nie musimy tłumaczyć, jaką koncepcją wolności się posługujemy. Gdy jednak rozmawiamy o skomplikowanych procesach politycznych, o kształcie naszych społeczeństw, o tym, jaka hierarchia wartości powinna w nich obowiązywać – samo powiedzenie „jestem za wolnością” jest denerwująco nieprecyzyjne.

Dlatego, opierając się na uwagach Skinnera, a także częściowo na moich własnych spostrzeżeniach (wyniesionych głównie z pracy nad doktoratem, gdzie wiele uwagi poświęcam neoliberalnemu podejściu do wolności), przedstawiam poniżej kilka podstawowych rozróżnień i problemów związanych z wolnością. Od razu zastrzegam, że jestem zmuszony wiele kwestii upraszczać. Temat wolności jest zbyt skomplikowany, aby oddać mu sprawiedliwość w blogonotce.

Od czasu słynnego tekstu Isaiaha Berlina o Dwóch koncepcjach wolności w filozofii powszechnie przyjmuje się rozróżnienie na wolność pozytywną i wolność negatywną. Mówiąc najprościej, wolność pozytywna to wolność do samorealizacji, czy też do „stania się najlepszą wersją samego siebie”. Tego rodzaju koncepcję wolności popierają zazwyczaj myśliciele wierzący w to, że istnieją jakieś uniwersalne cele, do realizacji których powinniśmy dążyć i które są skorelowane z naturą ludzką: takim celem może być stanie się człowiekiem cnotliwym. Co rozumiemy przez cnotliwość, zależy rzecz jasna od wyznawanego przez nas światopoglądu. W konsekwencji działanie, które dla jednych będzie realizowaniem wolności pozytywnej, dla innych może być wręcz zaprzeczeniem wolności. Warto dodać, że większość zwolenników wolności pozytywnej uważa, że człowiek nie jest w stanie osiągnąć tej wolności w pojedynkę, dlatego jego działania powinny być zapośredniczone przez autorytet wspólnoty, do której należy.

Powoływanie się na autorytet wspólnoty budzi jednak wiele obaw wśród ludzi przywiązanych do indywidualistycznej wizji osoby ludzkiej. Sam Berlin uważał, że idea wolności pozytywnej stoi za wieloma systemami autorytarnymi. Dlatego on sam był zwolennikiem wolności negatywnej. Mówiąc w być może zbytnim uproszczeniu: wolność negatywna to wolność do robienia tego, czego chcemy (i co leży w obrębie naszych sił – to zastrzeżenie jest o tyle ważne, że w przeciwnym przypadku za naruszanie naszej wolności można by uznać to, że nie potrafimy wznieść się powietrze, machając rękoma). Tę wolność tracimy, gdy ktoś (lub coś) ingeruje w nasze czyny, uniemożliwiając nam podjęcie działań, które moglibyśmy wykonać, gdyby ta ingerencja nie nastąpiła. Dlatego często mówi się, że wolność negatywna to wolność od, dokładniej: wolność od ingerencji. Jeśli Karolina chce głosować w wyborach, ale politycy jej to uniemożliwiają, twierdząc, że statystycznie rzecz biorąc kobiety są głupsze od mężczyzn i należy im odebrać czynne prawo wyborcze (prawo do głosowania), zabierają Karolinie część wolności, ponieważ ingerują w jej działanie = uniemożliwiają wykonanie czynności, którą mogłaby wykonać, gdyby nie znieśli czynnego prawa wyborczego dla kobiet.

Przy czym stwierdzenie „jestem za wolnością negatywną, lecz przeciwko pozytywnej” nadal jest zbyt ogólnikowe. Ciągle pozostaje pytanie o to, co naszym zdaniem podpada, a co nie pod kategorię „ingerowania w wybory i działania innych ludzi”. Co to właściwie znaczy „ingerować”? Czy te ingerencje muszą mieć charakter celowy, czy mogą być niezamierzoną konsekwencją działań innych ludzi? Czy mówimy tylko o przeszkodach zewnętrznych, czy także wewnętrznych (czy np. uzależnienie od alkoholu ogranicza naszą wolność?) Czy stworzenie takiego systemu polityczno-gospodarczego, w którym wielu ludzi nie stać na zakup bądź nawet na wynajem mieszkania, jest stawianiem przeszkód na drodze do realizacji ich wolności negatywnej, czyli ingerowaniem w działania, które mogliby podjąć, gdyby społeczeństwo były urządzone inaczej?

Problem robi się jeszcze bardziej skomplikowany, gdy pytamy nie o obecność bądź brak wolności, lecz o jej stopień. Czy osoba bogata, która ma z reguły więcej możliwości wyboru, jak postąpić  (może na przykład wybrać, czy kupić dom za 300 tys. złotych, czy za 3 mln. złotych), posiada więcej wolności niż osoba biedna? Cóż, odpowiedź na to ostanie pytanie zależy od tego, czy utożsamiamy stopień wolności z zakresem wyboru, jakim dysponuje dany człowiek. Przed takim utożsamieniem rękoma i nogami bronią się neoliberałowie. Oznaczałoby to bowiem, że walka z nierównościami w dochodach jest jednocześnie walką z nierównym rozmieszczeniem wolności. Neoliberałowie są niezwykle sceptycznie nastawiani do wszelkich polityk pro-równościowych w sferze gospodarczej. Jednocześnie reklamują się jako bezkompromisowi zwolennicy wolności. Dlatego wolą mówić, że wolność i równość ekonomiczna nie mają ze sobą wiele wspólnego, a wręcz, że są to idee w wielu przypadkach sprzeczne.

Skinner, zainspirowany między innymi myślicielami rzymskimi, wyróżnia jeszcze jedną koncepcję wolności: wolność od zależności. Wyobraźmy sobie niewolnika posiadającego dobrotliwego pana, który nigdy nie ingeruje w jego działania. Tym samym niewolnik ten nie traci żadnej części wolności negatywnej z powodu swojego niewolnictwa. Może robić, co chce, o ile leży to w obrębie jego sił i o ile nie napotyka na inne przeszkody, które nie mają nic wspólnego z tym, że pozostaje w stanie niewoli. Co więcej, jego pan pozwala niewolnikowi na samorealizację, czyli na stanie się najlepszą wersją samego siebie zgodnie z wyobrażeniami, jakie podziela wspólnota, do której ów niewolnik należy. A zatem jego wolność pozytywna także jest nienaruszona. Zdaniem Skinnera mimo wszystko niewolnik jest pozbawiony jakiegoś rodzaju wolności, mianowicie wolności od arbitralnej woli innego człowieka. Może i  właściciel nigdy nie ingeruje w jego działania, ale już sam fakt, że może to zrobić, sam fakt, że sprawuje nad nim arbitralną władzę, jest równoznaczny z utratą przez tego niewolnika „wolności od zależności”.

Skinner w trakcie toruńskiego wykładu poczynił ciekawą uwagę, że tego rodzaju wolność traci wiele kobiet pozostających w finansowej zależności względem swoich partnerów. Choćby ci partnerzy nie wykorzystywali  władzy ekonomicznej, którą sprawują nad nimi, to już sam fakt finansowego uzależnienia sprawia, że kobiety znajdujące się w takiej sytuacji są pozbawione trzeciego z wymienionych rodzajów wolności.

Raz jeszcze, samo powiedzenie „jestem za wolnością od zależności” nie wystarcza. Ani słowo „zależność” ani kategoria „arbitralnej władzy” nie są na tyle przejrzyste i jednoznaczne, aby uniknąć wielu wątpliwości i sporów interpretacyjnych związanych z trzecią koncepcją wolności.

Nie piszę tego wszystkiego, aby przekonać was do tej czy innej koncepcji wolności. Nie chcę nawet, abyście traktowali tę notkę jako bezdyskusyjny zestaw elementarnych rozróżnień związanych z tematem wolności. Jak pisałem wcześniej, jest to zbyt skomplikowany temat, aby opisać go zadowalająco w notce blogowej (o wiele dokładniej omawia go sam Skinner w zamieszonym filmie). Pewnie domyślacie się, że filozofowie ostro spierają się na temat wolności. Nawet przedstawione powyżej podstawowe rozróżnienie na wolność pozytywną, wolność negatywną i wolność od zależności budzi kontrowersje. Niektórzy filozofowie uważają, że ta trzecia koncepcja wolności jest tylko innym sformułowaniem drugiej (w konsekwencji nie zasługuje na miano „trzeciej” koncepcji).

Chcę was  przekonać jedynie do tego, że kiedy słyszycie polityka, ekonomistę, coacha czy jakąkolwiek inną osobę, która krzyczy, że jest za wolnością, to waszą reakcją powinno być zapytanie: „Czyli, że co?”

 Toruński wykład Skinnera obejrzycie tutaj.

2 komentarze

  1. Świetny wpis!

    Dodać można, że Skinner w swoich pracach wskazuje, iż liberalna wolność negatywna dotyczy działania, zaś wolność republikańska/neorzymska – statusu danej jednostki. Lliberał o naruszeniu wolności będzie mówić w sytuacji, kiedy dochodzi do realnej ingerencji, skłaniającej jednostkę do działania lub to działanie uniemożliwiającej. Republikanin natomiast dostrzegać będzie naruszenie wolności wcześniej – będzie nim sama możliwość zaistnienia ingerencji. W tym sensie rozróżnie pomiędzy tymi dwoma typami wolności odpowiada poniekąd różnicy pomiędzy Arystotelewskimi modalnościami – aktualnością i potencjalnością.

    Co do potocznego użycia pojęcia wolności, zastanawiam się nad przywoływanym w ostatnich dniach – w związku z rocznicą 4 czerwca – sformułowaniem „częściowo wolne wybory”. O jakim typie (częściowej) wolności mowa?

Dodaj komentarz